Bojer na zamarzniętym jeziorze
bojery

Szkolenie

czyli odkrywanie tajemnic

Szkolenie, czyli odkrywanie tajemnic

Ile już słów wypowiedziano na temat tej tajemniczej dyscypliny? Ile opublikowano książek, ile spisano wspomnień? Kto zliczy udane rejsy, kto zliczy nieudane? Gdzie są śmiałkowie lat minionych, pionierzy oceanów, mórz, zapomnianych przejść, nieodkrytych obszarów. Dokąd nieodparta i niepohamowana ludzka ciekawość już nas zaprowadziła i dokąd jeszcze zaprowadzi? Czy w obecnym stechnicyzowanym świecie można jeszcze mówić, że żeglarstwo to jego odkrywanie? Czy jeszcze zostało coś do odkrycia?
Dziwne tak pisać o żeglarstwie, skoro człowiek zdaje sobie sprawę, że im więcej czyta, tym więcej ma do przeczytania. Im więcej wydaje mu się, że wie, tym łatwiej go zaskoczyć.

Dziś nauczyć kogoś żelować, to dać mu narzędzia do poznania siebie samego. To chyba jedyna tajemnica, której nie odkryła jeszcze technologia. Tajemnica wnętrza człowieka. To o niej nie można nigdy zapominać.
Niedługo minie 20 lat jak jestem nauczycielem i wychowawcą w III Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika w Olsztynie i 15 lat jak szkolę żeglarzy jako najpierw młodszy instruktor żeglarstwa, potem instruktor żeglarstwa PZŻ. Chciałoby się powiedzieć długo, chciałoby się dodać, że przeżyło się to i owo, wyszkoliło się niejedną, niejednego, ale od razu odzywa się w głowie głos dyscyplinujący, który przypomina, że niewiele z tego nie wynika, że właśnie przez takie myślenie instruktorzy popadają w demotywującą rutynę, że doświadczenie może być zgubne, gdy utrwaliło się błędy na samym początku, że kursanci się zmieniają, że zmieniają się czasy, że metody sprzed lat się zdezaktualizowały, że nikt nie szkoli instruktorów z zagadnień nowoczesnej pedagogiki…itd. itp. Argumentów można by znaleźć jeszcze sporo. Nie chcę przez to powiedzieć, że doświadczenie nie ma w ogóle znaczenia, chcę powiedzieć, że jest tylko jednym z wielu czynników, ale wcale nie najważniejszym.
Żeglarstwo zawsze było dla mnie tajemnicą, instruktor nie powinien temu zaprzeczać, choć absolutnie nie czuję się kompetentny, by komukolwiek udzielać rad. Nie to jest moim zamiarem. Spotkałem na swojej drodze instruktorów wybitnych, którzy nie byli dobrymi żeglarzami i znakomitych żeglarzy, którzy nie powinni nigdy szkolić ludzi. Te dwie sprawy nie muszą wcale iść ze sobą w parze i każdy z nas powinien o tym pamiętać.
Dynamika zmian współczesnego świata nie mogła ominąć takiej dyscypliny jaką jest żeglarstwo, ponieważ żeglowanie w bardzo dużym procencie to relacje społeczne. To właśnie uważam za największe zagrożenie dla współczesnej dydaktyki i pedagogiki żeglarskiej. Opóźnienie względem nowoczesnych, na bieżąco uaktualnianych i modyfikowanych form funkcjonowania w społeczeństwie, a także nieuwzględnianie w procesie nauczania nowoczesnych, często alternatywnych metod pedagogicznych.

Jeśli weźmiemy do ręki pierwszy lepszy podręcznik żeglarstwa lub książkę o marynistycznej tematyce, niemal na pewno we wstępie albo w którymś z kolejnych rozdziałów przeczytamy jak to żeglarstwo jest cudowną, niemal magiczną dyscypliną, która z siłą podobną do boskiej potrafi ludzi przemieniać w, co najmniej, anioły. Naczytamy się o relacjach, szacunku, życzliwości, drugim człowieku, uwielbieniu przyrody, przełamywaniu barier, budowaniu relacji. Uchwycimy kilka poetyckich wersów o tym, że magia, nostalgia, zachód i wschód, piękno i szczęście. Wystarczy poczytać te peany, by uwierzyć, że z chwilą, gdy stopa młodego człowieka dotknie żaglówki stanie się cud, świat się zmieni, niebo rozchmurzy i szczęście łaską niebieską spłynie na pokład.

Nie twierdzę, że to wszystko to tylko marketingowe czary mary ( a może jednak twierdzę? ) okazuję się bowiem w praktyce, że zanim osiągniemy te Himalaje szczęścia, trzeba się przebijać przez wieczną zmarzlinę uprzedzeń, nietolerancji, często wielopoziomowej agresji na linii instruktor – kursant, a więc tak naprawdę: żeglarz – przyszły żeglarz. Jak ma młoda osoba uwierzyć, że żeglarstwo łączy ludzi, jak na pierwszych zajęciach usłyszy, że : “celna kurwa rzucona w kursanta niczemu nie szkodzi, a wręcz ma wiele aspektów motywujących” albo inne podobnej jakości złote myśli polskich instruktorów. O jakim rozpoznawaniu wnętrza człowieka wtedy mowa? Przemoc może przybierać bardzo różne formy, ale przemoc werbalna niestety została usankcjonowana. Stała się normą, do której wychowujemy kolejne pokolenia żeglarzy.

Kolejną sprawą, o której trzeba pamiętać przygotowując żeglarki i żeglarzy do tej specyficznej przygody z wodą to rola autorytetu. Ile razy widzieliście już starszych panów instruktorów, kapitanów i innych wszechwiedzących żeglarskich lokalnych filozofów, którzy, wykorzystując swoją funkcję kapitana lub rolę instruktora, w sposób protekcjonalny traktują wszystkich dookoła, a szczególnie kobiety. Te żarty o seksualnym podtekście, te komplementy, będące niczym innym jak budowaniem swojego własnego ego przeciw tej “ładnej i na dodatek mądrej”. Jeśli szkolenie w tym kraju ma się zmienić, to instruktorzy (zwłaszcza 40+, do których sam się zaliczam) muszą przestać traktować żeglarstwo jako zabawę dla chłopców i zauważyć niepodważalną zmianę w relacjach damsko – męskich. Zainteresowanych tematem odsyłam do największego chyba zbioru seksistowskich, szowinistycznych męskich wynurzeń na temat kobiet w żeglarstwie, jakim są polskie szanty. Proszę przeczytać sobie tekst piosenki “Szanta dziewicy” formacji “Zejman i Garkumpel”, a zrozumiecie, czego nie wolno, co jest ohydne i niedopuszczalne. Nie twierdzę, że to rutyna, boję się tak twierdzić, bo jestem jednak człowiekiem pełnym nadziei.

Ostatnia sprawa, która mi przychodzi do głowy (w końcu to blog, a nie jakaś socjologiczna publikacja) to strach przed samodzielnym żeglowaniem.
Wszyscy widzimy niepokojącą tendencję do skracania czasu szkolenia. Życie pozostawia nam coraz mniej czasu na zajęcia niebędące dziedzinami życia codziennego. Praca, zobowiązania finansowe, obowiązki rodzinne, to wszystko sprawia, że na żeglowanie zostaje mało czasu. Powszechna dostępność szkoleń, krótki czas ich trwania i wyżej wspomniane czary mary o żeglarskim stylu bycia sprawiają, że każdy chce jak najszybciej, jak najtaniej itp. Nie jestem przeciwnikiem zmian. Być może rynek narzuca tu rygory nieodpowiadające temu, co dawniej postrzegano jako szkolenie żeglarskie. Nie ma jednak co płakać nad mlekiem, które już się rozlało i na siłę reanimować trupa, jakim szczęśliwie okazuje się być model militarnego szkolenia żeglarskiego. Żeglarstwo to nie jest czarna magia i choć można się często poczuć przytłoczonym ilością wiedzy z tej dziedziny, musimy pamiętać, że przygotowując nastolatka do samodzielnego prowadzenia żaglówki mamy go zachęcić, a nie przemawiać do niego ex cathedra, jako ktoś, kto posiadł ostatni stopień wtajemniczenia i dysponuje wiedzą niedostępną dla zwykłych śmiertelników. Tygodniowe szkolenia sprzyjają turystyce i są napędzane wymogami galopującego świata, więc, dostosowując się do tego, co konieczne musimy modyfikować własne metody, porzucać złe nawyki. Innymi słowy musimy zaktualizować system operacyjny własnych metod szkoleniowych i własnego myślenia o żeglarstwie. To, co było skuteczne w 2-3 tygodniowym szkoleniu, nie będzie takie w szkoleniu 7-9 dniowym. Dlatego takie niezbędne wydaje mi się przewartościowanie autorytetu instruktora. Wojskowa musztra, strach przed instruktorem, system kar niekiedy przypominający falę (kto nie brał udziału w upokarzającym i poniżającym przedstawieniu zwanym “chrztem żeglarskim?) szczęśliwie odchodzi do lamusa.

Czas na sprofesjonalizowany system motywujący, alternatywne, nietuzinkowe metody i zwyczajne ludzkie podejście do człowieka. Trzeba pamiętać, że każda instruktorka, każdy instruktor sam powinien być najpilniejszym kursantem. Technologia zabrała nam odkrywanie świata, świat w zasięgu ręki przestaje być już taki ciekawy. Ale kiedy w miejsce świata podstawimy człowieka, i kiedy odkryjemy jego wnętrze, wtedy wyeliminujemy strach przed podejmowaniem decyzji, a zatem przybędzie nam dobrych żeglarzy. Żeglarstwo nie jest sposobem na budowanie swojego ego, nie jest lekarstwem na kompleksy, nie wolno uprawiać żeglarstwa przeciwko komuś. Żeglarstwo to żeglarstwo. Nic mniej, nic więcej.

 

 

Tomek Kukliński

SKYSAIL

biuro@skysail.pl
535 069 000
Siedziba: Olsztyn, ul. Kapitańska 23/13

Wszystkie prawa zastrzeżone ©2023 | Wykonano przez POWIEC.me